Wywiad z utalentowanym olkuskim gitarzystą Marcinem Skipiałą

Marcin Skipiała to olkuski muzyk, kompozytor, gitarzysta i producent muzyczny, który na swoim koncie ma już m.in. występ na dużej scenie podczas festiwalu Pol’and’Rock w 2019 roku czy na czeskim festiwalu Masters of Rock. Utwór „Jak ci powiedzieć” składu Hurrockaine w 2018 roku otrzymał ponadto statuetkę Przeboju Roku w Antyradiu. Marcin dziś pracuje nad zupełnie nowym, popowym projektem wraz z wokalistą Jackiem Goralem, a kilka dni temu wrócił z nietuzinkowego wydarzenia – Songwriting Camp ZAiKS.

Redakcja: Marcinie, czym właściwie jest Songwriting Camp i w jaki sposób się tam znalazłeś?

Marcin Skipiała: To było siedem intensywnych dni w Zakopanem, w Domu Pracy Twórczej. W dwóch przepięknych budynkach tego ośrodka zostało zaaranżowanych sześć studiów nagraniowych. Tam spaliśmy, jedliśmy, graliśmy, pisaliśmy teksty i imprezowaliśmy i to wszystko praktycznie codziennie w otoczeniu tatrzańskich widoków. Na każdy dzień przypadały dwie sesje nagraniowe w których mieliśmy zrobić utwór od zera. Nad każdym pracowaliśmy w pięć osób- trzech uczestników, producent nagrania a także gwiazda. Po czterech godzinach przerwa i zmiany składów. Z tego co pamiętam było około 600 zgłoszeń uczestników i ja znalazłem się w szczęśliwej osiemnastce. Przez 7 dni jesteś skupiony non stop od rana do wieczora na muzyce i oczywiście na współpracy z cudownymi ludźmi.

Redakcja: Cztery godziny na utwór? 

Marcin Skipiała: Cztery godziny na wymyślenie, napisanie i na nagranie to bardzo mało czasu, ale jest to też kreatywne działanie na wysokich obrotach- taka specyfika pracy. Mamy razem tyle energii, że po tych kilku godzinach tworzenia następuje dosłownie przesyt naszych osobowości w danym pomieszczeniu i musimy zrobić jakąś zamianę. Gdyby nie te roszady pomiędzy sesjami, to nie nauczylibyśmy się tak wielu rzeczy od siebie.

Jestem też pełen podziwu dla realizatorów, którzy potrafili ten twórczy chaos okiełznać- nagrać instrumenty, wokale i wstępnie to wszystko zmiksować. To nie byli przypadkowi ludzie, tylko profesjonaliści znający się na swojej pracy. Miałem okazję nagrywać z Piotrkiem Cieślikiem, Mateuszem Krautwurstem, Piotrem Bolanowskim, czy Tomkiem Boruchem. W siedem dni nagraliśmy- o ile się nie mylę- dziewięć utworów. Niektóre z nich spróbujemy wydać. 

Redakcja: Na Songwriting Campie gośćmi były też gwiazdy – Leszek Możdżer, Czesław Mozil, Łona, Mela Koteluk, Andrzej Zieliński i wielu innych. Muzycy ci nie stali jednak z boku, ale tworzyli muzykę razem z wami. Jak wyglądała Twoja praca z nimi?

Marcin Skipiała: Pierwsza sesja, na którą trafiłem odbyła się z Leszkiem Możdżerem. Gdy zasiadł za klawiszami, to działa się tam magia i wszystko się zgadzało od początku do końca. Wspaniałe było też to, że od razu zaczęliśmy ze sobą tak bezpośrednio rozmawiać a atmosfera była przyjazna na tyle, że każdy mógł się wykazać. Miała powstać smutna, ale niesztampowa piosenka, co chyba nam się udało. Pojawił się też biały śpiew, a moja gitara robiła tła. 

Kolejna sesja była z Bovską. Od razu pojawiła się między nami niesamowita energia. Co ją wyzwoliło? Muzyka, muzyka, zdecydowanie muzyka i wiesz ta chemia, która powstała w tym małym pomieszczeniu o powierzchni trzech metrów kwadratowych. Po prostu czwórka ludzi z otwartymi głowami z mega pomysłami. Każdy był nakręcony na maksa. W pewnym momencie padło hasło PUNK i po chwili skakaliśmy do numeru. 

Na trzeciej sesji, tym razem z udziałem Alicji Janosz, nagrywaliśmy żywe bębny i zrobiliśmy numer, gdzie jest gitarowy riff, na którym mi bardzo zależało. Brzmiało to zupełnie jak coś z „Męskiego Grania”.

Z każdej sesji wychodziło coś innego. To co powstało z Tomaszem Lipińskim z zespołu Tilt miało dość intymny i uczuciowy klimat, a w numerze z Łoną zagraliśmy na metalowo- były ciężkie gitary i rapowane zwrotki. Piosenka, którą stworzyliśmy wraz z Andrzejem Zielińskim ze Skaldów tak nam się spodobała, że płakaliśmy przy odsłuchach. Na końcu wydarzyła się jeszcze sesja z Mariką, gdzie pierwszy raz w ogóle zarapowałem swoją zwrotkę. To ona mnie do tego zmotywowała – napisała tekst i prawie wepchnęła mnie przed mikrofon. Jestem jej za to bardzo wdzięczny, bo inaczej sam bym tego nie zrobił. Po prostu bym się wstydził. 

Redakcja Jak wyglądały relacje pomiędzy uczestnikami a tymi najbardziej doświadczonymi?

Marcin Skipiała: Gwiazdy w ogóle nie zachowywały się tam jak gwiazdy- nie kręciły nosem, tylko od razu przełamywały wszelkiego rodzaju dystans. Wchodząc do studia stawaliśmy się wszyscy w jednym momencie przyjaciółmi i dobrze się bawiliśmy. Jeśli nie było takiej atmosfery od początku, to po prostu chwytaliśmy instrumenty i zaczynaliśmy robić swoje, czyli tworzyć muzykę. Wtedy nie było już żadnych pytań ani wątpliwości i wszyscy czuliśmy, że jedziemy na jednym wózku i że nie ma lepszych i gorszych. Gwiazdy często nas zachęcały do aktywności i do dzielenia się  swoimi pomysłami. Gdy ktoś mówił: „no bo ja bym chciał tu coś zaśpiewać, ale nie wiem” to słyszał odpowiedź: „stawaj przed mikrofon i śpiewaj”. Gdy ktoś mówił „Nie mam tekstu”, słyszał „spoko napiszę ci go”. Byli bardzo pomocni w tej kwestii. Bardzo się przed sobą otwarliśmy i chyba wszyscy nadawaliśmy na podobnym poziomie, zarówno muzycznym, jak i mentalnym. Mam wrażenie, że wszyscy mamy podobne cele i podobne podejście. Zupełnie, jakbyśmy znali się już wcześniej.

Redakcja: Co się działo po zamknięciu drzwi do studia? Jak wyglądał Twój proces kreatywny?

Marcin Skipiała: Wiesz co? Różnie. W moim przypadku często to wyglądało tak, po prostu chwytałem za gitarę i zaczynałem coś grać w danej rytmice, jakąś frazę, albo progresję akordów. To zazwyczaj chwytało, ale nie zawsze. Zdarzyło się parę razy, że wyszliśmy od czegoś konkretnego, a pół godziny później stwierdzaliśmy, że nie, że jednak spróbujmy czegoś innego. W większości przypadków to była taka baza dla utworu. Czasami to u mnie wyglądało tak, że ja przez godzinę tworzyłem na bardzo wysokich obrotach, a później odpuszczałem, żeby też inni mogli dać jak najwięcej od siebie. W połowie Campu śmiałem się też, że mogę wracać do domu, bo stworzyliśmy dwa świetne kawałki, które całkowicie mnie usatysfakcjonowały. Byłoby to błędem, bo później okazało się, że udało się nagrać coś jeszcze fajniejszego.

Redakcja: Co dalej z tymi utworami? Które z nich będzie można usłyszeć w jakiejś rozgłośni?

Marcin Skipiała: Jestem umówiony z Piotrkiem Cieślikiem. Jadę do niego, bo chcemy wydać te dwa numery, które nagraliśmy z Bovską i Tomaszem Lipińskim. Wszystkim nam bardzo się te piosenki spodobały i wspólnie stwierdziliśmy, że chcemy nad nimi popracować. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ ta historia toczy się dalej- dopiero wróciłem z Campu, a za chwilę jadę działać. Te przyjaźnie i znajomości, które zawarłem w Zakopanem będą jeszcze owocować. Mamy dzięki temu wspólne plany i cele do zrealizowania. Jak tylko zakończymy pracę nad tymi utworami, to wracam do projektu z Jackiem. Mam nadzieję, że ta płyta ujrzy światło dzienne na wiosnę przyszłego roku.

Bieżącą działalność Marcina Skipiały można śledzić za pośrednictwem jego kont na portalach Facebook oraz Instagram, a także kanału w serwisie YouTube.

zdjęcia: Martyna Wróblewska

Avatar photo

Redakcja