Nie tak dawno, bowiem 7 grudnia, Polskę obiegła informacja o śmierci wybitnej aktorki Katarzyny Łaniewskiej. Zapewne wielu czytelników Gazety Olkuskiej zna różne produkcje z jej udziałem, takie jak chociażby film „Kogel-mogel” czy seriale „Plebania” oraz „Klan”. Artystka była również zaangażowana w działalność opozycji w latach 80′, współtworząc NSZZ „Solidarność” przy Teatrze Ateneum w Warszawie, organizując koncerty patriotyczne czy też kolportując nielegalną prasę. Niewielu jednak wie, że w czasie II wojny światowej jej losy związały się z ziemią olkuską.
Choć pochodziła z Łodzi, gdzie urodziła się w 1933 roku, okres okupacji niemieckiej spędziła na warszawskim Mokotowie, wspólnie z matką, babcią i bratem. Ojciec Józef, działacz spółdzielczy w Społem, został zamordowany w obozie Auschwitz. Jako 11-latka doświadczyła grozy walk w czasie Powstania Warszawskiego, w którym brał udział jej brat Ryszard. Pod koniec września 1944 roku, w wyniku wyparcia sił polskich z zamieszkiwanej przez nią dzielnicy, Niemcy wypędzili jej rodzinę wraz z częścią ludności cywilnej na Służewiec, a następnie do obozu w Pruszkowie. Po kilku dniach dokonano podziału uchodźców: będących w dobrym stanie fizycznym wysłano na roboty do Rzeszy, pewną grupę do obozów koncentracyjnych, natomiast pozostałych, w tym bohaterkę niniejszego artykułu, przetransportowano do innych części Generalnego Gubernatorstwa. Jak wspominała Katarzyna Łaniewska: „Wieźli nas takimi wagonami, węglarkami tak zwanymi, otwartymi. Ludzie stali, Polacy, przy tych torach, wiedzieli, że tu już warszawiaków wywożą. Rzucali nam chleb […] czy bułki, ale bardzo często przelatywały na drugą stronę, część wpadała do tego [wagonu – przyp. aut.]. Nie wypuszczali nas na siusianie […] musieliśmy dzień i noc jechać pewnie. Nas wywieźli do miasta Wolbrom…”.
W dystrykcie krakowskim, do którego należał wówczas Wolbrom, rozlokowano aż 100 tysięcy wypędzonych ze zniszczonej stolicy. Najwięcej osób władze okupacyjne skierowały do Krakowa. Jak pisano w październikowym sprawozdaniu działającego tam Polskiego Komitetu Opiekuńczego: „W dalszym ciągu Komitet walczy z dużymi trudnościami, jakie stworzył napływ uchodźców z Warszawy […] odczuwa się wielki brak pomieszczeń, kwater przejściowych […]”. Miejscowa ludność została zobligowana do przyjęcia uchodźców. Jak zapamiętała Zofia Żurek, która również trafiła do Wolbromia, mieszkańcy mieli obowiązek zapewnić im schronienie razem z wyżywaniem przez cztery dni. Po tym okresie większość skierowano na wieś.
Łaniewskich przyjął miejscowy gospodarz, co tak wspominała Pani Katarzyna: „Otworzyło się, było widno, stała balia z gorącą wodą […]. Zapach kawy Enrilo i ci ludzie czekali na nas. A mama tak […] nagle popatrzyła na ścianę i mówi «Józik!»”. Okazało się bowiem, że na fotografii z otwarcia wolbromskiej spółdzielni Społem, zdobiącej mieszkanie, znajdował się nie kto inny, jak Pan Łaniewski. Mężczyzna, który przyjął rodzinę był zaangażowanym działaczem tej organizacji przed 1939 rokiem. Można zatem powiedzieć, że historia w tym momencie zatoczyła krąg.
Po zakończeniu wojny cała rodzina wróciła do Warszawy. Katarzyna Łaniewska w latach 50′ ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza i tym samym rozpoczęła swoją karierę artystyczną. O wolbromskiej przygodzie jednak nie zapomniała, o czym świadczy chociażby wywiad udzielony Instytutowi Pileckiego w ramach akcji „Świadkowie Epoki”. Serdecznie zachęcam do posłuchania tej niezwykle ciekawej opowieści, klikając TUTAJ.