W ostatniej chwili…

W sobotę razem z członkiniami i sympatyczkami olkuskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej miałam okazję przeprowadzić wywiad należący do kategorii tych, które na zawsze pozostaną w pamięci.  W słoneczne popołudnie odwiedziłyśmy prawdopodobnie ostatniego żyjącego dotąd w powiecie olkuskim weterana Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie Józefa Kowalika. Gdy weszłyśmy do jego domu, czekał na nas z już przygotowanym albumem ze zdjęciami oraz ekscytacją w oczach. Rozstawiłyśmy kamerę, włączyłyśmy nagrywanie i nieświadome tego, że za chwilę poznamy jeden z najciekawszych życiorysów, zamieniłyśmy się w słuch.

Pan Józef Kowalik urodził się w 1926 roku, a dzieciństwo spędził na Wołyniu. Po wybuchu wojny, na jego rodzinę spadły represje ze strony Sowietów: pewnego dnia o godzinie 4:00 nad ranem ich dom otoczyło wojsko, a rodzina Kowalików dostała 40 minut na spakowanie dobytku życia, po czym wpędzono ich do wagonu towarowego. Podróż w nieludzkich warunkach trwała około dwóch miesięcy. Na Syberii młody Józef, wraz z braćmi, pracował w tartaku. Były to dwa lata spędzone w głodzie, zimnie oraz wielkiej nędzy.

W 1942, już po ataku Rzeszy na Związek Radziecki, pan Józef i jego bracia mogli nareszcie opuścić miejsce zesłania. W tym czasie formowano także Armię Andersa: „Cywile organizowali się blisko wojska, które dzieliło się jedzeniem. To straszne jak tam ludzie głodowali i chorowali” – wspomina nasz rozmówca. Pan Józef przebył długą drogę (w czasie której m.in. przeszedł malarię) przez Uzbekistan, Iran, Irak, Palestynę oraz Liban, aż do Heliopolis koło Kairu, gdzie został Junakiem w Lotniczej Szkole Technicznej dla Małoletnich. Tak rozpoczęła się również jego służba w Polskich Siłach Powietrznych: „W szkole panowała surowa dyscyplina. Otrzymałem tam fachowe wykształcenie, zostając mechanikiem samolotów. Był to dla mnie bardzo szczęśliwy czas, po tym wszystkim, co przeszedłem na Syberii. Blisko szkoły było metro, więc w wolne dni jeździliśmy do Kairu. Dwa razy wyszedłem na piramidę Cheopsa”. Zachowało się nawet zdjęcie młodego Józefa Kowalika z kolegami ze szkoły lotniczej przed tą ikoniczną piramidą. Jego starsi bracia walczyli z kolei na froncie, jeden z nich zginął pod Monte Cassino. Po odbytej służbie w 1945 roku, nasz rozmówca wyjechał do Stanów Zjednoczonych, regularnie odwiedzając jednak Polskę.

Choć młodość pana Józefa nie była łatwa, to jednak w czasie wywiadu mogłyśmy poznać jego wspaniałe poczucie humoru. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, z jak wielkim szacunkiem wypowiadał się on o kobietach. Kiedy po rozmowie wsiadałam do samochodu, pomyślałam, że doświadczeń Józefa Kowalika było tak dużo, że starczyłyby one na co najmniej dwa życia. Wiedziałam, że musimy przyjechać do Zalesia jeszcze raz. Jedno nagranie z tak niesamowitym człowiekiem to bowiem zdecydowanie za mało.

Wywiad ten wywołał również niemałe poruszenie wśród członków olkuskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, jako że do tej pory nikt nie miał okazji rozmawiać z żołnierzem Royal Air Force. Już następnego dnia zaczęliśmy planować niespodziankę na zbliżające się urodziny pana Józefa, jednak kolejnej doby otrzymaliśmy wiadomość, że Józef Kowalik, który tak chętnie dzielił się z nami swoimi wspomnieniami jeszcze dwa dni wcześniej, zmarł pozostawiając za sobą uczucie wielkiego smutku. 

Udało nam się zatem zachować jego wspomnienia dosłownie w ostatniej chwili. Historię jego oraz innych weteranów II wojny światowej, z którymi do tej pory przeprowadziliśmy wywiady, będą mogły teraz poznawać kolejne pokolenia. Zawsze wiedziałam, że z realizacją takich materiałów trzeba się spieszyć, ale nigdy nie odczułam tego tak mocno. Jeśli więc znają Państwo kogoś, kogo wspomnienia również warto zachować, serdecznie prosimy o kontakt. Może jeszcze raz uda nam się zdążyć w ostatniej chwili.

Avatar photo

Aleksandra Pałka

Członkini olkuskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, rekonstruktorka historyczna