17 sierpnia 1609 roku, w wyniku tąpnięcia w kopalni, pięciu górników zostało uwięzionych pod ziemią w Olkuszu. Wypadki w dawnym górnictwie, w tym również te śmiertelne, były znacznie częstsze niż współcześnie, dlatego ówcześni ratownicy spodziewali się jedynie zmasakrowanych trupów. Odnalezienie całych i zdrowych górników po pięciu dniach jest bowiem czymś niezwykłym nawet w dzisiejszych czasach: mógł to być nawet jedyny taki znany wówczas przypadek. O tym, jak duże wrażenie wydarzenie to wywarło w tamtych czasach, świadczy chociażby fakt upamiętnienia ocalenia olkuskich górników na znajdującym się na sklepieniu nawy głównej bazyliki na Jasnej Górze fresku z 1695 roku. Swoistym cudem można także nazwać fakt, że zarówno w Olkuszu, jak i w Częstochowie, obecnie praktycznie nikt o tym nie pamiętał.
Wspomniane pięć uratowanych osób znane jest z imienia i nazwiska, co oznacza, że olkuscy górnicy posiadali je już w XVI wieku. W wydanej w 1930 roku książce „Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Jasnogórskiej Matki Bożej” możemy przeczytać:
W roku 1609 w kopalni w Olkuszu górnicy dobywali ołów i srebro. W jednym szybie pracowało ich razem pięciu: Jakób Gola, Walenty Łomigonek, Jakób Piwowarek, Szymon i Jan bracia Budzinkowie. Pracowali jak zwykle, gdy naraz usłyszeli jakiś huk straszny i jednocześnie poczuli, że sypie się na nich ziemia. Porwali się szybko do ucieczki, lecz było już za późno. W którąkolwiek stronę się zwrócili, nie było wyjścia, część sklepienia się zerwała, grzebiąc ich żywcem pod ziemią, Jakże straszne było ich położenie! Odcięci od świata na zawsze, a choćby nawet i dokopano się do nich, to kiedy? Czy zdołają bez jedzenia, picia, światła i dostarczonego powietrza doczekać tej chwili? Lecz dzielni i pobożni górnicy nie wpadają w rozpacz, nie tracą nadziei. Wiara ich jest tak silna, że przebije ich grób. Górnicy ślubują Matce Boskiej Częstochowskiej, że za ocalenie od straszliwej śmierci odprawią pielgrzymkę na Jasną Górę… Pięć długich jak wieczność dni kopano. Piątego dnia pogrzebani usłyszeli głuche odgłosy uderzeń i zrozumieli, że Maryja sprowadza im pomoc. Z jeszcze większą żarliwością popłynęły modły. Po pewnym czasie poczuli prąd świeżego powietrza i za chwilę ujrzeli blask lampek i górników, rozkopujących przejście. Zdumienie tych ostatnich było nieopisane. Gdy zamiast, jak się spodziewali, trupów zmasakrowanych, ujrzeli pogrzebanych zdrowych i całych… Gdy pięciu ocalonych znalazło się na powierzchni, gdy nie wątpiące o ich ocaleniu rodziny ujrzały wracających, jakby z grobu, radosnym łzom, modłom i pieniom na cześć Panienki Jasnogórskiej nie było końca. Wkrótce potem wszyscy ocaleni wraz z rodzinami złożyli Maryi na Jasnej Górze gorące dzięki.
W średniowieczu górnicy z Olkusza byli wolnymi ludźmi: mieli poczucie odrębności własnej pracy oraz świadomość przynależności do określonej grupy zawodowej. Mogli także iść z rodzinami na Jasną Górę, a gdyby przecież byli jedynie trybikami feudalnego systemu to nikt by ich na tę pielgrzymkę nie „puścił”. W dzisiejszych czasach mogłoby się wydawać, że sława Jasnej Góry wzięła się od czasów potopu szwedzkiego, tymczasem okazuje się, że kult Matki Boskiej Częstochowskiej to zjawisko znacznie starsze. W dawnej Polsce Matka Boska Częstochowska była bowiem patronką i ucieczką dla górników oraz ich rodzin. Ma to ogromne znaczenie religijne i kulturowe, gdyż nie istniał u nas wówczas jeszcze kult św. Barbary jako patronki górników: pojawił on się na dobre dopiero w XIX wieku.
Ksero cytowanego fragmentu z książki o cudach jasnogórskich posiadał proboszcz Bazyliki Rzymskokatolickiej pw. św. Andrzeja Apostoła w Olkuszu ks. Mieczysław Miarka. Posiadając jedynie taką informację i nie mogąc jednocześnie uzyskać żadnych innych, 10 marca 2019 roku wybrałem się na ogólnopolską pielgrzymkę przewodników PTTK na Jasna Górę. Dzięki doświadczeniu z pracy w kopalni i sporej ilości szczęścia, namierzyłem fresk najbardziej pasujący do świata podziemnego, co mogło sugerować wnętrze kopalni. Jest on jednak trudno rozpoznawalny z dołu: mało kontrastowe postacie ludzkie, częściowo przysypane skałami, zlewają się z otoczeniem. Dodatkowo, farba daje spory odblask światła ze znajdującego się obok okna. Po analizie zdjęć i rozmowie z Markiem Soczykiem z Jasnogórskiej Fundacji „Pro Patria”, udało mi się natomiast skutecznie zlokalizować i potwierdzić umiejscowienie malowidła.
Na trzecim przęśle, czyli w samym środku sklepienia nawy głównej bazyliki na Jasnej Górze, znajduje się przedstawienie adoracji wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej, podtrzymywanej przez aniołki w otoczeniu sześciu archaniołów, noszące tytuł „Stąd ujrzano mnie jasną w Lechickim Olimpie”. Po prawej stronie Matki Boskiej, na tym samym przęśle, umiejscowiony jest z kolei fresk przedstawiający opisany wcześniej cud w olkuskiej kopalni z 1609 roku. Umieszczenie go w tak ważnym miejscu niewątpliwie ukazuje wielką wagę tego wydarzenia. Centralnym elementem malowidła jest piękna postać Matki Boskiej z rozpuszczonymi blond włosami, unosząca się ponad przysypanymi górnikami. Widać również trzy rozrzucone, zapalone kaganki oraz przewrócony w prawym rogu koszyk i klepsydrę, będące symbolem kruchości i ulotności życia. Powyżej koszyka widać natomiast rozkopane przejście, na końcu którego znajduje się blask światłości. Fresk przedstawiający ten cud, wraz z innymi, namalował Karol Dankwart w 1695 roku.
W obszernej publikacji „Zabytki sztuki Jasnej Góry: architektura, rzeźba, malarstwo” autorstwa Zofii Rozanow i Ewy Smulikowskiej znajduje się jedyny opis fresku przedstawiającego cudowne ocalenie olkuskich górników, zatytułowany: „ZWRACA ŻYWCEM POGRZEBANYCH”. Porównując obecny wygląd fresku z obrazem z dostępnego materiału archiwalnego, można jednak dostrzec błędy w znajdującym się tam łacińskim napisie, które powstały najprawdopodobniej w trakcie renowacji sklepienia jasnogórskiej bazyliki na początku XXI wieku: ktoś po prostu zmienił niektóre litery. Oryginalny łaciński napis brzmiał bowiem: „REDDIT VORAGO SEPULTOS”, co znaczy „SKARBY GŁĘBOKO ZAKOPANE” – i takiego tytułu powinniśmy się trzymać.