Miłość w czasach konspiracji

Hasło tegorocznych obchodów 80. rocznicy utworzenia Armii Krajowej, czy może raczej przemianowania na nią Związku Walki Zbrojnej, brzmi: „Z miłości do ojczyzny”. Na pierwszy rzut oka wydaje się to oczywiste, ponieważ ogromne poświęcenie w niezwykle trudnym okresie II wojny światowej wynikało w przeważającej mierze właśnie z patriotyzmu. W niektórych przypadkach motywacje były efektem także innych pobudek: chęci wyrwania się z marazmu okupacji, udziału rówieśników w tym przedsięwzięciu czy potrzeby uczestniczenia w czymś większym, niż tylko lokalna społeczność. Choć zdarzały się sytuacje wykorzystywania organizacyjnej działalności do niecnych celów, to jednak dla zdecydowanej większości uczestników kluczowe było wyswobodzenie Polski z rąk najeźdźców. Obok nienawiści wobec zdrajców i konfidentów oraz przyjaźni z towarzyszami broni, rodziły się także relacje miłosne: zarówno przelotne, jak i przeradzające się w trwalsze uczucia.

Jedna z dowódczyń związanego z Batalionami Chłopskimi (BCh) Ludowego Związku Kobiet (LZK) na terenie powiatu olkuskiego Michalina Ostachowska „Iskierka” tak scharakteryzowała sytuację wśród konspiratorów: „Ale muszę też po latach wyjawić taką prawdę, że te nasze spotkania i działania nie były pozbawione młodzieńczej sympatii i niejedna z nas miała swojego Janka, Stefana czy Mieczysława w szeregach żołnierzy BCh, za którym w ogień by skoczyła i wystarczyło, że ciepło spojrzał spod ciemnych brwi, żeby czuć się szczęśliwą nad miarę i mimo okrucieństw wojny śpiewać ze skowronkiem «Wielbij duszo moja Pana»”. Nic więc dziwnego, że z czasem zaczynały rozwijać się głębsze relacje. Dobrym przykładem była koleżanka „Iskierki” z kierownictwa olkuskiego LZK Zuzanna Myszor „Czajka”, która w toku swojej pracy konspiracyjnej miała możliwość współpracy ze swoim przyszłym mężem, czyli komendantem obwodu BCh i żołnierzem AK Stefanem Broźkiem „Hubertem”. W jej wspomnieniach zapisała się sytuacja, kiedy przyjechał on do niej zaraz przed stawieniem się w wyniku mobilizacji przy sztabie olkuskiego pułku AK „Winiarnia”, aby się pożegnać, a żadne z nich nie miało pewności czy aby nie na zawsze. Niezwykła historia dotyczy natomiast dowódcy jednego z oddziałów partyzanckich z terenu powiatu miechowskiego Juliana Nowaka „Babinicza” i jego przyszłej wybranki serca Danuty Nowak „Felek”. Był to bowiem jeden z niewielu przypadków, kiedy kobieta brała udział w działaniach zgrupowania z bronią w ręku. Z nieco bliższych nam terenów warto przywołać postać lekarza z Oddziału Partyzanckiego AK „Hardego” Jana Nowaka „Chętnego”, który poznał się z ukochaną w czasie służby, kiedy to Magdalena Nowak „Siostra” (posługująca się również drugim imieniem Ingeborga) pracowała we wspomnianej grupie jako łączniczka. Jedna z relacji podaje, że „Chętny” przypłacił oświadczyny trzema dniami karceru w ziemiance, ze względu na dwa strzały w powietrze, które miały zmusić dziewczynę do wysłuchania jego miłosnego wyznania. Z kolei Zenobia Straszak z Bydlina musiała usilnie prosić swojego narzeczonego Mieczysława Mędrka „Szpaka”, żeby ten wciągnął ją do konspiracji. Ten, bojąc się zapewne o swoją wybrankę, starał się ją od tego odwodzić, jednak po długich namowach w końcu się zgodził l. Dziewczyna przyjęła pseudonim „Róża” również zostając łączniczką Oddziału „Hardego”. Po zakończeniu wojny „Szpak”„Róża” pobrali się.

Jak wspomina „Czajka”, olkuskie konspiratorki miały także w oddziałach partyzanckich chłopaków „od serca”, którym np. piekły ciasta, chcąc umilić im trudny czas. Takie sympatie czy nawet zaloty nie uchodziły uwadze ich kolegów i koleżanek, co często prowadziło do dowcipów, żartów czy docinek. Dla przykładu, podczas spotkania opłatkowego BCh w Wierzbicy, członkinie LZK ułożyły swoiste przyśpiewki, w których ujawniły „niejedną tajemnicę sercową swoich kolegów”. Obiektem żartów stał się również Stefan Ricz „Sawa” z działającego m.in. w północnej części ziemi olkuskiej oddziału AK „Skrzetuski”, który przy jednej okazji zaczął adorować miejscowe dziewczyny. Jego kolega Roman Pelan Ryś  postanowił mu wówczas ciosać kołki na głowie, że ten jest niepoważny, ponieważ zostawił w domu żonę i dzieci. Była to najpewniej nieprawda, jednak panie szybko się zniechęciły a „Sawie” ciężko było wytłumaczyć, że naprawdę jest kawalerem.

Niestety, zdarzały się również mniej romantyczne czy żartobliwe sytuacje. Marian Topór „Opal”  wspominał bowiem, że podczas swojej działalności w Samodzielnym Batalionie Szturmowym „Suszarnia” poznał służącą, która była zatrudniona w folwarku Knyszyn, gdzie funkcjonował sztab 106. dywizji piechoty AKi umówił się z nią na spotkanie 25 sierpnia 1944 roku. Do tego jednak nie doszło, gdyż tego samego dnia, w wyniku bombardowania, dziewczyna poniosła śmierć.

Miłość w czasach konspiracji nie była łatwa, gdyż wiązała się z nieustannym strachem o drugą osobę. Z drugiej strony stanowiła jednak pewnego rodzaju odskocznie od rzeczywistości w świecie wojny, będąc oparciem w trudnych chwilach. Przy okazji dwóch, jak się wydaje niezwykle różnych, „świąt” przypadających 14 lutego, czyli walentynek oraz rocznicy utworzenia Armii Krajowej, warto zatem zwrócić uwagę, że w gruncie rzeczy nie są one jednak tak bardzo odmienne.

Mateusz Radomski

wiceprezes olkuskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej