A od tej chwili zaginął o nim ślad… nieznane losy Antoniego Minkiewicza

Postacią, która niewątpliwe zasłużyła się w okresie walk o niepodległość dla naszego miasta był Antoni Minkiewicz. Pochodził on z Wołynia, gdzie przyszedł na świat w ziemiańskiej rodzinie w 1881 roku. Po ukończeniu gimnazjum w Żytomierzu wyjechał na uniwersytet do Kijowa, gdzie związał się z socjalistami, biorąc udział w manifestacjach studenckich, za co został relegowany z uczelni i powołany do wojska. Trzyletnią służbę odbywał na granicy z Armenią, a po jej zakończeniu udał się do Leoben w Austrii, gdzie na tamtejszej akademii górniczej zdobył w 1907 roku tytuł inżyniera. Zgodnie ze swoim wykształceniem, podjął pracę na kopalni „Saturn” w Zagłębiu Dąbrowskim, skąd został później przeniesiony na stanowisko zawiadowcy kopalni galmanu pod Olkuszem.

Jego zasługi dla ziemi olkuskiej są niezwykle duże. W okresie I wojny światowej, stojąc na czele Komitetu Ratunkowego, dbał on bowiem o właściwe zaopatrzenie miejscowej ludności w produkty pierwszej potrzeby. To dzięki niemu powołano do życia gimnazja: męskie w 1916 roku oraz żeńskie rok później (dziś ich tradycje kontynuuje I Liceum Ogólnokształcące im. Króla Kazimierza Wielkiego w Olkuszu). Z własnej kieszeni ufundował ponadto pomnik na mogile legionistów poległych w Bitwie pod Krzywopłotami. Minkiewicz stał również na czele lokalnych struktur Polskiej Organizacji Wojskowej, której członkowie oswobodzili Olkusz w 1918 roku oraz był jednym z twórców lokalnego samorządu (jako radny miasta i deputowany sejmiku). Należał on do grona popleczników Józefa Piłsudskiego, dzięki czemu znalazł się w pierwszym rządzie niepodległej Polski, na czele którego stał socjalista Jędrzej Moraczewski. Warto podkreślić, że Antoni Minkiewicz zasiadał w aż trzech całkowicie różnych pod względem światopoglądu gabinetach. Właśnie ze względu na narastające wpływy jego przeciwników z prawej strony sceny politycznej we wrześniu 1919 roku ustąpił z funkcji, jednak już w styczniu następnego roku Naczelnik Państwa powierzył mu urząd komisarza Zarządu Cywilnego Wołynia i Frontu Podolskiego.

Do jego zadań należało przede wszystkim tworzenie zrębów polskiej państwowości na obszarze, z którego pochodził. Tak o jego pracy napisał jeden z ówczesnych towarzyszy Tadeusz Zagórski: „Mówimy o człowieku, który wyrósł ponad przeciętny poziom współczesnych. W każdem, posunięciu, w każdym odruchu życia cechowała go moc kresowa, rozpęd i wola czynu”. W lipcu 1920 roku ofensywa konnej armii Siemona Budionnego na terenie działalności Minkiewicza postępowała coraz silniej. W nocy z 5 na 6 lipca, po rozmowach z Symonem Petlurą, udał się on pociągiem z Płoskirowa (dziś Chmielnicki) do Kamieńca Podolskiego, jednak nigdy nie dotarł do celu. Pod Czarnym Ostrowem (ok. 20 km od miejsca wyjazdu) doszło bowiem do wykolejenia taboru przez bolszewicki zagon. Bohater niniejszego artykułu, wraz z grupą żołnierzy ukraińskich, postanowił udać się do najbliższej miejscowości, gdzie połączyli się z oddziałem polskich ułanów i zbierając ludność cywilną oraz rannych ruszyli do Narkiewyczi nękani atakami nieprzyjaciela. Na tej trasie doszło jednak do rozbicia grupy. Jak relacjonowano w Kurierze Warszawskim,: „Liczba zabitych a znalezionych wynosi 46, prawie wszyscy byli porąbani szablami i widocznie podobijani, większość zmasakrowanych”. Trudno było rozpoznać poległych, jednak udało się zidentyfikować m.in. sekretarza Minkiewicza – K. Bolesławskiego. Jego samego nie odnaleziono jednak na pobojowisku. Czerwonoarmiści po udanej akcji wzięli bowiem pewną grupę jeńców, a wśród nich, jeśli wierzyć przechwałkom, „ministra polskiego”.

Nie obyło się również bez plotek: na przełomie lipca i sierpnia gazety donosiły, że Antoni przedarł się przez front i przebywał wspólnie z rodziną w Gdyni, co okazało się mrzonką, jako że pomylono go z jego bratem Wacławem. Już pod koniec sierpnia pojawiła się natomiast kolejna informacja, że były Komisarz żyje. Miał on znajdować się w niewoli, a Czerwony Krzyż podjął starania o jego uwolnienie. W październiku prasa donosiła z kolei, że przebywa on w Moskwie w dobrym zdrowiu. Pod koniec listopada w tej samej sprawie interpelował przewodniczący delegacji polskiej na rokowania pokojowe w Rydze Jan Dąbski. Stojący na czele sowieckiej strony Adolf Joffe obiecał, choć jak podkreślono – niechętnie, dowiedzieć się o losach byłego ministra, zaznaczając że może on zostać wydany Rzeczpospolitej na zasadzie „głowa za głowę”. Warszawa miała zaoferować jednego z czołowych polskich komunistów Maksymiliana Horowitza, jednak ten zbiegł z więzienia w grudniu 1920 roku.

Dalsze losy tego zasłużonego dla Olkusza mężczyzny pozostają nieznane. Być może poniósł on śmierć w więzieniu zakatowany przez bolszewików, być może został zesłany do łagru na daleką Syberię, gdzie zmarł wskutek złych warunków bytowych, a być może został rozstrzelany jeszcze w 1920 roku? Na te pytania na razie nie ma odpowiedzi. Aby ją uzyskać, należałoby zbadać rosyjskie archiwa, które częściowo pozostają niedostępne. Jest to niemniej poważne zadanie dla historyków, aby poznać dalsze dzieje tego, który “zginął bez wieści, bez pogrzebu, bez mogiły”

Mateusz Radomski

wiceprezes olkuskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej