Kompletnie pijany 60-latek najpierw wjechał w znak drogowy, potem w wiatę przystanku autobusowego, a na końcu wpadł autem do rowu. Mężczyzna kolejno udał się do swojego gospodarstwa po traktor, którym chciał wyciągnąć z rowu samochód. Gdyby tego wszystkiego było mało, kiedy na miejscu zobaczył policjantów, zaoferował im pomoc w wyciągnięciu własnego pojazdu.
Oficer dyżurny z Wolbromia otrzymał informacje o pijanym kierowcy Volkswagena, który w Imbramowicach, gminie Trzyciąż, wjechał w znak drogowy i uszkodził przystanek autobusowy. Wezwani na interwencję policjanci, potwierdzili to zdarzenie. W rowie znajdował się uszkodzony samochód ale kierowcy nie było na miejscu. Mundurowi szybko ustalili właściciela pojazdu i adres jego zamieszkania. W trakcie czynności zauważyli, jadący w ich kierunku ciągnik rolniczy. Traktor zatrzymał się na poboczu drogi, w odległości około 100 metrów od miejsca kolizji a kierujący najwyraźniej zainteresowany sytuacją, wyszedł z ciągnika i podszedł do policjantów, oferując im pomoc.
W rozmowie z nim policjanci wyczuli woń alkoholu. Jego mowa była bełkotliwa. W związku z podejrzeniem, że traktorzysta może być nietrzeźwy policjanci zbadali go alkomatem. Okazało się, że kierowca ciągnika ma ponad 3 promile alkoholu. W trakcie legitymowania okazało się, że mężczyzna jest także właścicielem volkswagena, który znajdował się w rowie. Mężczyzna przyznał się policjantom, że kierował volkswagenem, podczas jazdy wpadł w poślizg, uderzył w znak drogowy i wiatę przystanku a pojazd zatrzymał w rowie. Kiedy nie mógł z niego wyjechać, postanowił udać się do swojego gospodarstwa po ciągnik rolniczy. W ten sposób chciał wyciągnąć swój samochód z przydrożnego rowu.
Mężczyźnie zatrzymano prawo jazdy. 60-latek odpowie za kierowanie pojazdami w stanie nietrzeźwości- za co grozi mu kara pozbawienia wolności do lat dwóch, utrata prawa jazdy nawet na 15 lat, wysoka grzywna, ale także sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.